HomeO biblioteceKonkursyRóżnościPogotowie

Konkursy...

Przez cały rok szkolny trwa konkurs na najaktywniejszego czytelnika. Zwycięzcy zostają wyróżnieni na akademii i otrzymują nagrody książkowe.

W roku szkolnym 2007/2008 odbyła się pierwsza edycja konkursu "Sztuka czytania". Celem konkursu jest budzenie i rozwijanie potrzeb czytelniczych oraz sprawdzenie umiejętności czytania wyraźnego i wyrazistego. W chwili obecnej rozpoczynamy drugą edycję konkursu, do której zgłosiło się 27 uczestników. Powodzenia!


Zakończenie I edycji konkursu "Sztuka czytania" poziomu gimnazjalnego.

Konkurs "Opowieść o łabędziu" miał zachęcić czytelników do podejmowania prób literackich. Spośród złożonych prac nagrodzono opowiadanie pt.: "Zaczarowany łabędź", baśń pt.: "Łabędziątko z przypadku"  oraz wiersz pt.: "Łabędź". Zapraszam do przeczytania nagrodzonych utworów:

Zaczarowany łabędź
     Dawno, dawno temu żył sobie rybak Eryk z żoną Kingą.Byli oni bardzo skromni i biedni. Nie mieli     zbyt dużo jedzenia i pieniędzy.
     Pewnego dnia Eryk był na rybach. Dziś złowił dość dużo, aby się najeść. Nagle patrzy i ku swemu     zdziwieniu widzi, że w stawie pływa łabędź. Rybak powiedział do niego:
  - Ach! Gdybyś mógł mnie wzbogacić! - westchnął.
  - Za bochen chleba i duże ryby spełnię twe życzenie - kłapnął dziobem ptak.
  - Co? - zdziwił sie rybak.
  Łabędź pokłapał jeszcze raz. Eryk zgodził się.
  - Jutro ci przyniosę.
     Na drugi dzień rybak dotrzymał obietnicy. Łabędź zapytał:
  - Co w zamian chcesz?
  - Chcę być bogaty!
     I tak po powrocie do chaty rybak był już bogaty. A, żeby nikt nie zapomniał o nim, wybudował         ulicę i nazwał ją Łabędzią. Tak powstała ulica, na której dziś mieszkam.
                                                                                                            
(K.M.)
Łabędziątko z przypadku
    Za górami, za lasami, za siedmioma rzekami zyła sobie uboga rodzina. Mieli oni syna Oskara. Miał     on dziesięć lat i uczył się bardzo dobrze.
     Pewnego razu nad stawem, w trzcinie Oskar zauważył zaplątane pisklę. Postanowił je wziąć i           uratować. Pisklę bardzo ciepło patrzyło na chłopca smutnymi oczami. Oskar podwinął nogawki spodni   i wszedł do lodowatej wody. Odplątał zmarzniętego, wyczerpanego pisklaka, zawinął w sweter i udał   się brzegiem stawu na poszukiwanie rodziców ptaszka, lecz nigdzie nie widać było nawet śladu ich       pobytu. Postanowił zanieść pisklę do domu, gdyż przestało dawać jakiekolwiek znaki życia. Biegł         przez
jezioro skute lodem i myślał, co dalej zrobić. Pomimo, że pisklę było bardzo brzydkie i nie       przypominało żadnego znanego ptaka, chłopiec czuł się z nim coraz bardziej związany.
     Kiedy Oskar przybył na podwórze swego gospodarstwa, pierwszą osobą, do której się udał był jego   dziadek. Ten, wysłuchawszy chlopca, przyniósł ze stodoły pęk siana. Uformował je w kształcie             gniazda. Wytarte i osuszone piskle włożył do gniazda i umieścił na zapiecku. Została kwestia               nakarmienia ptaka, co przywróciłoby mu siły. Kiedy wieczorem wydojono krowy i mleko było ciepłe,   zaczęto podawać je pisklęciu. Oskar otwierał mu dziób, a dziadek wlewał po kropli mleko. Po             tygodniowej kuracji pisklę zaczeło dawać znaki życia. Postanowiono nazwać je Brzydatek. Z dnia na     dzień pisklę rosło. Umieszczono je w kurniku między kurami, gęśmi, kaczkami w nadziei, że któraś z   ptasich mam przygarnie je jako swoje. Ale chyba ze względu na urode, żadna nie chciała go               przygarnąć.Dziobano i wyganiano Brzydatka i tak było przez całą zimę.
     Wiosną, kiedy z brzydkiego pisklęcia zaczął się robić piękny łabędź, Oskar był tak dumny, że cała     wieś przychodziła go oglądać i zachwycać się śnieżnobiałym puchem oraz tym, że ptak chodził za         chłopakiem, jak za własną matką. Lecz dziadek któregoś razu wezwał wnuka i powiedział, że muszą     łabędzia zanieść tam, gdzie go znalazł. Tam na pewno znajdzie swoją rodzinę. Tak, piekny łabędź       nie może żyć w niewoli. Oskar długo płakał, zanim pogodził się z odejściem Brzydatka. Lecz
              wiedział, że dziadek ma rację. Skoro świt udał się nad staw i wypuścił ptaka na wodę. Łabędź nie       chciał daleko wypłynąć. Trzymał sie blisko brzegu. Kiedy jednak zjawił się drugi łabędź i trzepotał     skrzydłami, udał sie za nim. Odwrócił się w stronę Oskara.  Wyciągnął długą szyję, machając w             podziękowaniu dziobem i odpłynął wraz z innymi łabędziami.
     Oskarowi zrobiło się smutno, lecz był bardzo dumny, ze sam wychował tak pięknego łabędzia. Co    rok, wiosną przechodził nad stawem i podziwiał swego wychowanka.
                                                                                                       (W.J. kl.IV)